Książkę czytałam na dwa razy. Niestety na długo ją przerwałam, gdyż strasznie wolno szło mi czytanie. Po skończeniu okazało się, że po prostu źle ją czytałam. Serio! Zastanawiacie się jak można źle czytać książkę? Otóż można. Ale po kolei...
Dwaj mężczyźni
zakochani w jednej kobiecie. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, ale oni
walczą o względy pięknej i kapryśnej Nany, prześcigając się w
przyrządzaniu specjalnie dla niej przysmaków kuchni greckiej. Przewrotna
i niestała w uczuciach Nana z apetytem zjada raz u Dimitrisa, raz u
Damoklesa sałatkę z jeżowców albo jagnięcinę na sposób śródziemnomorski.
Potrawy są tak wyborne i doskonałe w smaku, że Nana nie może się
zdecydować, którego wybrać - Dimitrisa czy Damoklesa. Znajduje inne
rozwiązanie, a panowie długie lata będą wspominać potrawy, których
smakowitość miała dowieść prawdziwości powiedzenia: przez żołądek do
serca - ale tym razem nie męskiego.
/opis pochodzi z okładki książki/
Historia dwóch mężczyzn zabiegających o względy kobiety. W męskiej wersji "przez żołądek do serca".
Zarówno Damokles jak i Dimitris spotykają się z cudowną kobietą - Naną. Są zauroczeni, gdyż ich kochanka jest jedyna w swoim rodzaju i wielbią ją jak bóstwo. Opowiadają sobie o niej i swoich mistrzowskich wyczynach w kuchni - gotują bowiem dla niej specjału kuchni greckiej i rozkoszują się tym, ze kochanka docenia ich starania. Ale jak to w życiu bywa - nic co dobre nie trwa wiecznie. Pewnego dnia dowiadują się, że ich ukochana to jedna i ta sama osoba...
Nana sprytnie dzieli swój czas między jednego kochanka a drugiego, umiejętnie podsycając ich wiarę w to jakimi są szczęściarzami. Dla nich bowiem zaniedbuje własnego męża, z którym jest tylko z poczucia obowiązku, a radości i zaspokojenia szuka właśnie w ich ramionach. Gdy prawda wychodzi na jaw, obaj wymyślają różne sposoby, by zdemaskować Nanę i jej intrygi.
Autor w zabawny sposób pokazuje wewnętrzną walkę oszukanego kochanka i wzajemne relacje obu mężczyzn, którzy mieli nie pecha, ale ogromne szczęście poznać i "spróbować" tak cudownej osoby jaką jest Nana.
Teraz moja rada. Po każdym z krótkich rozdziałów Staikos umieszcza przepisy na cudowności podniebienia, które to zakochani przygotowywali dla ukochanej. Z czystym sumieniem darujcie sobie! Osoby zainteresowane przepisami zachęcam, bo są dokładnie opisane, ale niestety burzą harmonię czytania. Bohater dowiaduje się, że jest zdradzany (zabawne, bo z nim Nana zdradza własnego męża!), a tu autor wyskakuje z przepisem i zamiast skupić się na emocjach i odczuciach bohatera, zastanawiamy się, co jeszcze trzeba pokroić w kosteczkę tak idealną, by rozpływała się w ustach... Męczące. Po powrocie do lektury darowałam sobie te wszystkie greckie specjały i wyszło na to, że książka jest w rzeczywistości dobra. Uśmiałam się z tych męskich podchodów i argumentów w walce wewnętrznej (z samym sobą) i zewnętrznej z rywalem. Jak cała sprawa się zakończyła oczywiście nie napiszę, ale zaskakująco. Ja polecam.
O kurczę, nie spodziewałabym się, że żeby dobrze przeczytać tę książkę to trzeba ominąć umieszczone w niej przepisy i np. wrócić do nich po przeczytaniu całości powieści!
OdpowiedzUsuńAkurat tu przepisy nie są powiązane treścią z książką, nie są integralną częścią. To raczej coś jak rozdziały przetykane wkładkami z książki kucharskiej :)
Usuń