sobota, 15 września 2012

Słodkie pieczone kasztany ;)

Dziś trochę tak mało "recenzjowo", choć napiszę o książce :)

Dzięki łutowi szczęścia udało mi się wygrać książkę Aleksandry Seghi "Słodkie pieczone kasztany".


Pojechała, zobaczyła, zawładnęła sercem pewnego Włocha i została. Mieszka tam już od czternastu lat, pracuje , wychowuje małą córeczkę i wciąż nieodmiennie zachwyca się pięknem toskańskiego krajobrazu, tutejszymi zwyczajami i klimatem. O miejscu, które wybrała na swój dom opowiada w sposób porywający, z prawdziwym uczuciem i smakiem, nie tylko tym literackim, ale też kulinarnym. Opowieść o włoskiej codzienności, świętowaniu, testowaniu kandydatek na żonę dla prawdziwego Włocha przeplatają pobudzające apetyt przepisy na dania kuchni toskańskiej, których zapach wręcz unosi się nad kartami tej niezwykle wciągającej historii.
 /opis pochodzi ze strony swiatksiazki.pl/


Książkę otrzymałam i praktycznie od razu zaczęłam ją czytać. Wprawdzie przerwałam ją na moment nie mogąc doczekać się innej lektury (która też niespodziewanie do mnie dotarła, a na którą miałam wielką chęć), ale chwilkę zajęło mi doczytanie tej w sumie niezwykłej opowieści o Toskanii.

Aleksandra Seghi to Polka, która wybrała życie w Toskanii (choć może to Toskania wybrała ją). Nauczyła się żyć po włosku, założyła rodzinę i o swojej miłości do kraju napisała tę książkę. Tak, o miłości, ponieważ z każdej strony bije uczucie i znajomość tematu. Pani Seghi wie o czym pisze - nie częstuje nas typowymi, oklepanymi informacjami na temat kraju czy samego regionu, o którym wiele już napisano. Są to indywidualne odczucia osoby, która na poważnie związała się z obcym krajem. Pisze o trudnych początkach, codziennym życiu, biurokracji, ale też i pozytywnych aspektach.

Ja widzę tę książkę w rękach turystów, którzy będą chcieli obejrzeć inną Toskanię, Toskanię Aleksandry Seghi (coś jak podążanie tropem "Kodu Leonarda da Vinci" po wszystkich ulicach i budowlach, odszukiwanie znaków, itp.). Bo książka jest pod tym względem inna - nie jest to typowy przewodnik, choć mógłby być tak potraktowany. Mamy opisy miejsc, budynków, świąt oraz zwyczajów panujących w tym regionie Włoch. Jasno widać, że autorka była w miejscach, o których pisze - podsuwa nam ciekawe pomysły oraz radzi co zobaczyć czy gdzie się zatrzymać. Pozytywne jest to, że umieszcza też powiązane tematycznie przepisy na tradycyjne potrawy. Są to proste, niewyszukane przepisy, idealne żeby samemu spróbować (nie wiem jak inni, ale ja nie lubię, gdy ktoś umieszcza przepisy na strasznie wyszukane potrawy, takie, co to połowy składników nawet nie potrafię zidentyfikować). Tu takich nie ma - każdy może przyrządzić sobie jakiś toskański smakołyk.

Jeśli chodzi o zawartość, to książka ma moim zdaniem jeden minus. Widać, że autorka przygotowała się do pisania, zrobiła porządny rekonesans jednak trochę drażniły mnie te jednozdaniowe wtrącenia. Trochę tak jakby wypadało zasygnalizować, że coś jest, ale za bardzo się nie rozpisywać (albo informacji na ten temat za wiele nie było). Miałam taką myśl - po co w ogóle o tym wspominać, skoro nie rozwija się tematu. Ale nie było tego znowu aż  tak wiele żeby "obrażać" się na całą książkę ;) 

W sumie nigdy nie czytałam książki o takiej tematyce. Ale cieszę się, że trafiłam w pierwszej kolejności na książkę pani Seghi. Bo zauroczyła mnie tym, że nie pisała bezosobowo - nie bała się umieszczać wtrąceń, które nawiązywały do jej rodziny czy własnych fotografii. Poza tym biję brawo za to, że nie poleca tego co sto innych przewodników turystycznych - pisze o ludziach, których zna/miała okazję poznać, to ich restauracje, stoiska, domy poleca. Gwarantuje to nam poznanie z tej drugiej strony Toskanii, Toskanii takiej jaką widzą ją jej mieszkańcy... Ja polecam.

środa, 12 września 2012

Ha! Stos powakacyjny ;)

Dziś przedstawię Wam mój stos (dużo książek mi przybyło), który uzbierałam w trakcie wakacji :) Tak sobie pomyślałam, że częściej wstawiam stosiki niż recenzje :) ale cóż...

Moje książki podzieliłam na dwie grupy...

I stosik to książeczki, które trafiły do mnie z wymian, konkursów, itp.
Książki w tym stosie to głównie efekt wymiany wakacyjnej organizowanej u Sabinki, wymiany na LC z sympatycznymi książkomaniaczkami oraz wygrane w konkursie ;) Obecnie czytam 2 część "Wybranki bogów" P.C. Cast - książka rewelacyjna! Wprost nie mogę się od niej oderwać. Zaczęłam coś pisać więc zbiorczo zrobię recenzję części 1 i 2...

II stosik to moje zakupy ;)
A tu efekt moich zakupów w Matrasie ("Anielska" i "Nieziemska" z 60% upustem), harlequin.pl (trylogia S. Woods, dalsze losy mieszkańców Cedar Cove i Palmer), weltbild.pl (Flock i Palmer z Wyd. MIRA) i pocket Sparksa z Empiku ;)

Z każdej książki ogromnie się cieszę i już się zastanawiam - kiedy znajdę na nie czas (?)

"Grzechy młodości", "Miłosne perypetie detektywów z Houston" i "Wybrankę bogów" już mam przeczytane, a następna w kolejce będzie Nora Roberts i jej "Poszukiwania" ;)

niedziela, 2 września 2012

Zapomniane - Cat Patrick

Dziś trochę napiszę o moich odczuciach po przeczytaniu książki "Zapomniane" Cat Patrick. Po rewelacyjnych recenzjach i bardzo ciekawym opisie książki bardzo chciałam ją przeczytać.



Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Która z nich ma największe znaczenie?

Mam problem: Widzę migawki przyszłości, jakby to były wspomnienia. Ale przeszłość jest dla mnie tajemnicą. Pamiętam, co będę miała na sobie jutro i kłótnię, która zdarzy się dopiero po południu. Ale nie wiem, co jadłam wczoraj na kolację. Radzę sobie dzięki notatkom, mamie i najlepszej przyjaciółce, Jamie, i system jakoś działa... Do czasu. Bo teraz wszystko się sypie. Jamie się buntuje. Mama nie mówi mi prawdy. I nie widzę w swojej przyszłości chłopaka, za którym szaleję. Ale dzisiaj go kocham. I chciałabym zapamiętać na zawsze, jak bardzo...

        /opis i zdjęcie pochodzi ze strony wydawnictwa Prószyński i S-ka/

Książkę opisuje intrygujące zdanie "Przeszłość jest dla mnie stracona, teraźniejszość to przygoda, a przyszłość - wspomnienie". Łącznie z ciekawą (kolorystycznie) okładką stworzyła całkiem niezły produkt z nie mniej ciekawym środkiem.

London to nastolatka, która wiedzie zwykłe życie tylko z pozoru. Wie bowiem, co wydarzy się w przyszłości, natomiast to, co już się zdarzyło, jest dla niej zagadką. Codziennie o 4.33 resetuje się jej mózg i zapomina wszystko, co się wydarzyło. Aby być na bieżąco, zapisuje wydarzenia ze swojego życia i zapoznaje się z notatkami.

Pomysł na książkę bardzo fajny. Podobała mi się London - jej postać została ciekawie wykreowana. Dziewczyna, która zmaga się z nietypowymi zdolnościami (choć nie wiem czy akurat brak wspomnień i widzenie przyszłości uważa za zdolności), tak naprawdę jest niepozorną osóbką. Ma jedną wypróbowaną przyjaciółkę, wiedzie spokojne życie i  na siłę nikt z niej nie robi jakiejś bohaterki.

Do 3/4 objętości książki bardzo dobrze się ją czytało. Było ciekawie, choć London nie robi niczego spektakularnego. Książka toczy się wokół jej życia, jej najbliższych i kwestii zapominania przeszłości. Ale niech nikogo to nie zmyli - nie nudziłam się.

Ale w tym przypadku jest "ale"... Zabrakło mi czegoś więcej na końcu książki. Jak dla mnie bardzo szybko sprawa znalazła swój finał, za szybko... To minus, bo nie było tego budowania napięcia - co? jak? dlaczego? kiedy? Ja mam wiele pytań, wiele kwestii nie zostało jak dla mnie dostatecznie rozwiniętych. Po prostu pstryk! i już wszystko wiadomo.


Nie napiszę, że koniecznie przeczytajcie, ale i nie napiszę, że szkoda czasu. Moje ogólne odczucia są pozytywne, ponieważ książka spodobała mi się. Nie wiem tylko czy dla ogólnego wrażenia ta końcówka musiała być taka "szybka"...    

PS. W poszukiwaniu jakichś informacji na temat autorki natrafiłam na okładkę jej nowej książki "Revived" - taką samą jak polskie wydanie "Pomiędzy światami" Jessiki Warman.