poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozważni i romantyczni - Klub miłośników Jane Austen

Po film sięgnęłam tylko i wyłącznie ze względu na nazwisko Jane Austen. Miałam też cichą nadzieję, że coś z Austen będzie, gdyż tytuły niekoniecznie mają odzwierciedlenie w tym co widzimy... A filmy na podstawie książek Austen uwielbiam...



W wielkim skrócie: Podczas uroczystości pogrzebowej psa poznajemy czterech przyszłych członków tytułowego klubu:
Jocelyn - będącą w żałobie właścicielkę psa, uwielbiającą ręczne robótki Bernadette, Sylvię pracującą w bibliotece oraz szukającą mocnych wrażeń córkę Sylvii, Allegrę. Dyskusje na temat miłości i partnerstwa podczas żałobnej "imprezy" wyzwalają w mężu Sylvii odwagę, by wyznać żonie, że od sześciu miesięcy zdradza ją z koleżanką z pracy. Mniej więcej w tym samym czasie Bernadette poznaje zrozpaczoną Prudie, której mąż zamiast romantycznej podróży do Paryża, wybiera mecz koszykówki. By odwrócić uwagę od małżeńskich problemów, proponuje Prudie uczestnictwo w klubie dyskusyjnym dotyczącym książek Jane Austen. Spotkania mają się odbywać raz w miesiącu u jednego z członków klubu, a dyskusja ma dotyczyć wybranej powieści. Ostatnią zwerbowaną osobą jest Grigg, którego do klubu zaprasza Jocelyn. Choć o tym nie wie, ma być "pocieszaczem" załamanej odejściem męża, Sylvii. Początki są trudne- nie wszyscy uczestnicy potrafią się dogadać, a dyskusja często prowadzi do starć i wzajemnej uszczypliwości. W miarę upływu czasu klub staje się ważnym punktem w życiu każdego uczestnika, a także ma wpływ na osoby z otoczenia każdego z nich.

Na samym początku napiszę, że oglądając film, nie byłam świadoma tego, iż powstał na podstawie książki. Może dlatego oglądało się go miło, bez jakichś zgrzytów dotyczących różnic z oryginałem. To tak w ogóle jest mój sposób na oglądanie ekranizacji (no chyba, że książkę przeczytałam zanim ktoś w ogóle pomyślał o zrobieniu z niej filmu).
(fot. z filmweb.pl)
Zacznę może od kobiet ;) Każda z nich jest przedstawicielką diametralnie różnych typów kobiet. Mamy więc Bernadette (Kathy Baker), która wychodziła za mąż 6 razy i chętnie zrobiłaby to jeszcze raz. Jest zadowolona z życia i raczej doradza innym niż sama się w coś angażuje (ale nie jest to cecha na minus). Sylvia (Amy Brenneman) kocha męża, jest zdruzgotana jego odejściem, ale nie szuka nowej miłości. Ma nadzieję, że Daniel opamięta się i wróci. Jocelyn (Maria Bello) kocha swoje psy i jest sama z wyboru (a może na swojej drodze nie spotkała tego jedynego, dla którego chciałaby zaryzykować?). Prudie (Emily Blunt) jest mężatką z młodym stażem. Małżonkowie przechodzą kryzys, nie rozumieją się i wzajemnie się ranią, co popycha Prudie w stronę jej ucznia, którym jest zafascynowana. Najmłodsza Allegra (Maggie Grace) to pogodna, nieco szalona lesbijka, która na każdym kroku podkreśla swoją orientację, łatwo się zakochuje i odkochuje.
W filmie mamy całą plejadę zdolnych aktorek. Moim zdaniem każda wywiązuje się ze swojej roli w 100%. Są naturalne, odgrywają sceny jakby żyły życiem swojej postaci. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tych rolach. Amy Brenneman wygląda jakby rzeczywiście rzucił ją mąż, a Emily Blunt można powiedzieć, że skradła ekran. Cały wachlarz emocji, który ta zdolna aktorka prezentuje, wprawia widza w odmienne stany - od rozpaczy do radości. Osobiście mam przed oczami scenę w której opowiada o swoim ojcu (normalnie nie wiedziałam jak mam się zachować podczas oglądania...) i uważam ją za jedną z lepszych w filmie.

Mam mały problem z "rozmieszczeniem" mężczyzn w filmie. Tu bezdyskusyjnie najlepszy jest Hugh Dancy w roli Grigga. Stworzył niebanalną postać - na początku nierozgarniętego chłopaka, który stresuje się, gdy widzi piękną kobietę, później mężczyzny, który rozumie kobiecy świat, ale zarazem chce zdobyć to czego pragnie.
Pozostali mężczyźni, czyli niewierny Daniel (Jimmy Smits), Dean (Marc Blucas) mąż Prudie i Trey (Kevin Zegers) obiekt fascynacji Prudie, to aktorzy, którzy świetnie wypełniają swoje mniejsze (choć nie mniej znaczące) role. Widzimy pewnego siebie faceta, który zostawia żonę dla dobra kochanki i wierzy, że robi dobrze (choć może nie do końca), mężczyznę, który choć nie chce, rani żonę swoim zachowaniem i młodego uczniaka, który na całego podrywa starszą kobietę, swoją nauczycielkę...

Subtelne nawiązania do prozy Austen są atutem filmu. Nie ma tu tworzenia czegoś na siłę. Widzowi zostawia się decyzję, kto jest kim w filmie i powieściach. Nie jesteśmy zmuszani do tego żeby przyporządkowywać każdą postać, gdyż zachowanie bohaterów zmienia się w trakcie i mogą się nam kojarzyć już z inną postacią. Ja oczywiście mam swoje typy, ale i mam problem czy rzeczywiście jest tak jak myślę :)

Podobno Robin Swicord, reżyserce filmu udało się zrobić coś lepszego od oryginału. Nie będę polemizowała, gdyż książki nie czytałam, ale sam film uwielbiam (może kiedyś będę miała możliwość porównania). Co pewien czas wracam do niego i oglądam, oglądam, oglądam. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób powie - w życiu nie jest tak kolorowo, nie ma dobrych zakończeń czy wszystko toczy się nie tak jak powinno. Ale mam też własne odczucie, że w filmie wcale nie jest bajkowo. W życiu bohaterów również były chwile słabości i upadku. Nie byli idealni popełniali błędy, ale także potrafili dawać sobie i innym drugie szanse. To film o tym, że choć spotykają cię przeciwności losu, od ciebie tak naprawdę zależy czy będziesz w stanie je przezwyciężyć.

2 komentarze:

  1. Zacznę pewnie od książki, ale na film też przyjdzie czas ;) Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zachęcająca recenzja :) też wolę jednak zacząć od filmu, bo potem za bardzo się denerwuję jeśli są duże różnice. Dziękuję za udział w moim rozdaniu :)

    OdpowiedzUsuń